Imieninowo.
Zamiast dąć w narodową trąbę, pozwolę sobie dzisiaj na drobne wspominki a okazją do nich niech będzie przypadające właśnie 11 listopada święto pożeraczy gęsiny znanych bliżej społeczeństwu poprzez imię Świętego Marcina.
Nie tylko gęsinę należy dzisiaj spożyć, ale na przykład w Poznaniu ustawią się kolejki po typowe rogale. Nie lubię ich bo mają migdałowy smak, za którym nie przepadam, ale samą tradycję szanuję i każdemu serdecznie polecam przy okazji odwiedzin w stolicy Wielkopolski.
W samym Poznaniu zresztą byłem kiedyś moim Grand Prix, które zresztą tam też onegdaj wyzionęło ducha z automatycznej skrzyni i było naprawiane bodajże w Baranowie, którego to warsztatu nie polecam bo w żywe oczy wyparł się przyjęcia zaliczki na pracę i po zakończeniu policzył wszystko od nowa, ale to już prehistoria.
Biały Pontiac był jednym z tych samochodów, którymi bardzo dużo jeździłem. Tak mi się już w życiu układa, że jak w ręce wchodzi auto z tych dziwnych i niby nieekonomicznych to jeżdżę nim w kółko zaś gdy w kieszeni pojawiają się kluczyki do czegoś rozsądnego, jest dokładnie odwrotnie.
Najdalej Grand Prix zabrało mnie za Koło Polarne więc całkiem kawałek drogi, a Polskę zjeździło wzdłuż i wszerz. Silnik miało identyczny jak tym czerwonym aucie (ale moje było białe, podkreślam, bo to dzisiaj symboliczna sprawa), ale bez nakładek na błotnikach. A szkoda.
Z udziwnień ten wóz ma kompozytowy resor poprzeczny w tylnym zawieszeniu i rozbudowane sterowanie radiem w kierownicy, ale na jej środku, nie po bokach. Niezbyt to wygodne rozwiązanie, za to imponująco się prezentuje.
Były wersje z kompasem 3D wbudowanym obok radia. Nie wiem w sumie po co, ale może to był taki wstęp do nawigacja na lata zanim ją wprowadzono. Aha i jeszcze coś, schowek w desce zamykany był szyfrem jak w walizkach. Proszę nie pytać, to w końcu Ameryka.
Pontiac Grand Prix
Rocznik: 1991
Cena wywoławcza: 18 000PLN
Telefon: 515 515 098